
To zdecydowanie nie był dobry dzień dla Anety. W szkole została znienacka wywołana do odpowiedzi na fizyce. Nie tylko dostała jedynkę (zdziwiłaby się, gdyby dostała wyższą ocenę, bo nic z fizy nie ogarniała), ale też klasa zaczęła się z niej głośno śmiać, a Tomek, ten Tomek, powiedział nawet coś w stylu: „jak ona może myśleć o mat-fizie”. No i jeszcze Oliwka, najlepsza przyjaciółka – zamiast stanąć w obronie Anety najgłośniej się śmiała i powiedziała, że „szkoda, że nikt tego nie nagrał, bo to byłaby dopiero beka, jakby to wrzucić w internety”. Czy tak się zachowuje przyjaciółka?!
Aneta miała wszystkiego dość. Jeśli przez chwilę liczyła na to, że choć w domu sobie odpocznie, to się srodze przeliczyła. Na jej widok mama od razu wyrzuciła z siebie:
– Co ty sobie wyobrażasz, dziewczyno?! Miałaś wyjąć zmywarkę! Nie będziemy wszystkiego za ciebie robić! Ciągle się tylko gapisz w ten telefon. Oddajesz mi go!
I jak Aneta miała się nie wkurzyć? Myślała, że ją rozniesie! Poszła do swojego pokoju i w proteście na drobne kawałki podarła książkę od fizyki. Dopiero po czasie pomyślała, jakie to było głupie, bo przecież trzeba będzie ją odkupić, i jak znała życie, to będzie musiała odłożyć na to z kieszonkowego… Ale w tamtej chwili złość była silniejsza.
Co wkurza?
Jednych rodzeństwo („bo bierze moje rzeczy bez pytania”, „bo się wtrąca”, „bo muszę dzielić z bratem pokój”), innych rodzice („bo wszystkiego się czepiają”, „bo na nic mi nie pozwalają”, „bo faworyzują siostrę”), jeszcze innych szkoła („bo nauczyciele nie patrzą, ile mamy sprawdzianów w tygodniu, tylko dopisują kolejny, a jak się zaprotestuje, to mówią, że to kartkówka i nic im nie można zrobić”). Powodów do złości jest aż nadto. Kiedy weszłam do VIII klasy szkoły podstawowej w podwarszawskim Pruszkowie i spytałam uczniów, co ich denerwuje, odpowiedziała mi salwa śmiechu. „Wszystko” – to była odpowiedź, która pojawiała się najczęściej.
Bardzo mnie wkurza, że każdy nauczyciel myśli, że jego przedmiot jest najważniejszy – a tak przecież nie jest! Dosłownie ostatnio nawet pani od muzyki zadała nam zrobienie projektu o ulubionym kompozyterze. Straciłam na to ponad dwie godziny, a musiałam jeszcze nauczyć się na sprawdzian z angielskiego i dokończyć czytanie lektury. Nauczycielom się wydaje, że my nie mamy co robić po szkole, a tak przecież nie jest. Ja mam dużo zajęć pozalekcyjnych… Zwyczajnie nie wyrabiam z tym wszystkim! (Dziewczyna, VIII klasa)
W mojej szkole nauczyciele zwykle nie zwracają uwagi na wygląd i dobrze, bo to nasza sprawa. Ale jedna nauczycielka potrafi się przyczepić, że ma się za krótkie spodenki albo kolczyk. Wtedy wygłasza całe przemówienia. To irytujące, bo przecież w szkole jest dużo więcej ważniejszych rzeczy niż wygląd. (Dziewczyna, VIII klasa).
Mam młodszą siostrę i przez to zero prywatności. Jak ktoś do mnie przychodzi, to ona od razu leci do rodziców i mówi, kto u mnie był, ile siedział i takie tam. Wiem też, że jak mnie nie ma, to przegląda rzeczy w moim pokoju. (Chłopak, VII klasa)
Moi rodzice mówią na to „pożyczanie”, ale to jest zwyczajna kradzież! Moja siostra kradnie mi rzeczy, kiedy mnie nie ma! Nosi moje ciuchy, podbiera kosmetyki… To jest megadenerwujące! (Dziewczyna, VIII klasa)
W mojej klasie wystarczy, że nie ma cię dzień, a dziewczyny już cię obgadają. Czasem to nawet jakieś niestworzone historie wymyślają, co niby pisałaś na grupie, z kim cię widzieli i takie tam. (Dziewczyna, VII klasa)
U mnie w klasie ciągle trzeba być od kogoś lepszym, być lepiej postrzeganym. Jest kilka osób, które narzucają, że trzeba mieć chłopaka, jak się trzeba ubierać, czego słuchać, jaki mieć telefon. (Dziewczyna, VIII klasa)
Moja przyjaciółka zawsze widzi we wszystkim najgorsze strony. Ostatnio, jak dostała jedynkę z polskiego, to powiedziała: „Teraz to pewnie nie zdam”. Dlaczego ona ciągle jęczy i się użala nad sobą?! (Dziewczyna, VII klasa)
Moja przyjaciółka mnie nie słucha. Jak coś mówię, to klika w telefonie. To jest wkurzające. Czuję się ignorowana i olewana. Słabe! (Dziewczyna, VII klasa)
Kiedy mówię mamie, że do szału doprowadza mnie, że moja przyjaciółka spędza więcej czasu z nowymi koleżankami, niż ze mą, i boję się, że nasza przyjaźń się rozpadnie, mama mówi: „Kochanie, nie wiesz, co to są prawdziwe problemy. Znajdziesz sobie nowe koleżanki”. Wiem, że może jej problemy w pracy są ważniejsze, ale dla mnie teraz ta sprawa jest najważniejsza na świecie. (Dziewczyna, VIII klasa)
Nie wiem, czy moi rodzice, szczególnie moja mama, w ogóle umieją człowiekowi powiedzieć coś pozytywnego. Ona mnie wkurza i dołuje. Ciągle mówi do mnie teksty w stylu: „Nic dziwnego, że nie masz koleżanek, jak jesteś taka ponura”. (Dziewczyna, VII klasa)
O dziwo najbardziej wkurza mnie moja babcia. Ona mieszka z nami (my mieszkamy na górze, ona na dole) i we wszystko się wtrąca. Jak są u mnie koleżanki, to potrafi przyjść i niby tak przyjaźnie do nich zagadywać. To jest strasznie wkurzające. Ostatnio do mojej przyjaciółki powiedziała, że nie powinna jeść napoleonki, bo i tak ma kilka kilo za dużo i żaden chłopak jej nie zechce. Myślałam, że się pod ziemię zapadnę ze wstydu! (Dziewczyna, VII klasa)
Moi rodzice są rozwiedzeni i jeden weekend spędzam z mamą, a drugi z tatą. Tata dużo pracuje. Jak jest jego weekend, to zawsze mi mówi, że teraz to jeszcze muszę wytrzymać, ale za dwa tygodnie to będziemy robić taaakie fajne rzeczy… Nic nie robimy, znowu siedzimy w domu albo spóźnia się po mnie, albo w ogóle nie przyjeżdża. Wolałbym już, żeby nic mi nie obiecywał i żebym się nie nastawiał, niż ma mnie tak ciągle wystawiać. (Chłopak, VIII klasa)
Mój ojciec często porównuje mnie do mojej starszej siostry. Mówi, że ona się świetnie uczyła, a ja co? Ja się też uczę nieźle, ale nie tak dobrze jak ona. Jestem za to dużo lepszy w sporcie, ale tego ojciec już nie widzi… (Chłopak, VIII klasa)
Czy da się coś z tym zrobić?
Dobra wiadomość? Ta nieustająca złość na świat jest najzupełniej normalna i każdy w twoim wieku ją przeżywa – mocniej lub słabiej. W okresie dojrzewania wyczulenie na stres jest wyjątkowo silne. Buzujące w organizmie hormony sprawiają, że tolerancja na trudne sytuacje jest wyjątkowo niska. To, co za kilka lat sprawi tylko, że większość ludzi pomyśli „Houston, mamy problem, trzeba coś wymyślić” – w wieku kilkunastu lat urasta do rozmiarów nieprzekraczalnej góry lodowej. Kolejna dobra wiadomość? To za kilka lat minie (przynajmniej do pewnego stopnia). Ale zanim tak się stanie, warto nauczyć się radzić sobie z przytłaczającymi emocjami, zanim nas zjedzą. Jak to zrobić?
Zły humor to coś, co zna każdy z nas. Czasem budzisz się i już wiesz, że to nie będzie twój dzień. Albo coś nieoczekiwanego psuje ci nastrój, a ty czujesz, jakby cały świat sprzysiągł się przeciwko tobie. To normalne. Emocje, nawet te trudne, są naturalną częścią życia i nie trzeba się ich bać. Nie są naszym wrogiem – są jak wewnętrzne komunikaty, które mówią: hej, coś jest nie tak, przyjrzyj się temu.
Wiem, że łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Gdy emocje biorą górę, można poczuć się kompletnie bezradnym. W takich chwilach dobrze jest po prostu zatrzymać się na moment. Wziąć głęboki oddech, zamknąć oczy i dać sobie kilka sekund przerwy. Czasem samo to wystarcza, by spojrzeć na sytuację z innej perspektywy.
Wielką siłą jest też umiejętność nazywania swoich emocji. Zamiast mówić: „Jestem beznadziejny”, lepiej powiedzieć: „Czuję smutek, bo coś poszło nie tak”. To subtelna różnica, ale naprawdę potrafi odczarować emocje. Nagle to nie ty jesteś problemem, tylko coś, co właśnie przeżywasz – i to coś, z czym można sobie poradzić.
Jeśli czujesz się przytłoczony, spróbuj zrobić coś, co daje ci choć odrobinę frajdy. Wyjście na spacer, taniec w pokoju przy ulubionej muzyce albo pisanie dziennika to świetne sposoby na oczyszczenie głowy. Czasem zwykła zmiana otoczenia potrafi zdziałać cuda. Jeśli to nie pomaga, spróbuj porozmawiać z kimś bliskim. Nawet jedno zdanie rzucone do przyjaciela czy rodzica może sprawić, że poczujesz się mniej samotny.
I najważniejsze: nie musisz być w dobrym nastroju cały czas. Smutek, złość, rozczarowanie to emocje, które mają swoje miejsce w życiu. Nie oznaczają, że coś jest z tobą nie tak. To tylko dowód na to, że przeżywasz życie w pełni, a to już jest supermocą. Trudne chwile przychodzą i odchodzą, nawet jeśli w momencie ich trwania wydaje się, że będą trwać wiecznie. Czasem wystarczy dać sobie czas i być dla siebie odrobinę bardziej wyrozumiałym.
Barbara Wesołowska-Budka – psycholog, certyfikowany psychoterapeuta CBT, wiceprezes Fundacji Psyche – Strefa Pozytywnych Myśli, prowadzi psychoterapię m.in. dla młodzieży, www.psychoklinika.pl, profil na Instagramie psychoterapia_i_życie
Kiedy masz zły humor, spróbuj zastanowić się, co dokładnie czujesz i co mogło to wywołać. Nazwanie emocji to pierwszy krok do poradzenia sobie z nimi.
Pamiętaj, że emocje są naturalne i wszystkie są potrzebne. Warto się jednak nauczyć, jak sobie z nimi radzić, by nie utrudniały codziennego funkcjonowania. Wypróbuj techniki oddechowe, takie jak powolne wdechy przez nos i wydechy przez usta – to pomoże ci się uspokoić. Warto wypróbować technikę oddychania przeponowego lub inne techniki relaksacyjne.
Jeśli czujesz, że negatywne myśli cię przytłaczają, spróbuj je podważyć – poszukaj argumentów świadczących o ich nieprawdziwości. Zastanów się także, czy widzisz sprawę z każdej perspektywy. Możesz zapisać swoje myśli i uczucia w zeszycie – czasem przelanie emocji na papier sprawia, że stają się mniej przytłaczające, oraz pomaga zastanowić się, czy widzisz sytuację realistycznie, bo może po prostu widzisz teraz wszystko w ciemniejszych barwach.
Zamiast krytykować siebie za to, jak się czujesz, spróbuj być dla siebie wyrozumiały. Pomyśl, co powiedziałbyś dobremu przyjacielowi w takiej sytuacji.
I ostatnia sprawa: zły humor to stan przejściowy – nie musisz podejmować ważnych decyzji ani działać, kiedy jesteś smutny czy zły.
mgr Żaneta Płosa – psycholog pracująca w Poradni Psychologicznej Synergia sp. z o.o. w Warszawie
Lilka Poncyliusz-Guranowska
fot. Antonio Guillem/Shutterstock.com