„Przybyłam znikąd, taka po prostu zwykła ja. Czy mnie polubią? Ja wątpliwości dużo mam” – śpiewasz w piosence „jestem bryska”. Polubili, i to bardzo.J Kiedy poczułaś, że muzyka to jest to, czym chcesz się zająć?

Przybyłam znikąd – bo długo nie miałam swojego miejsca na ziemi. Ale teraz mam swoją bryską rodzinę, co czyni mnie najszczęśliwszą osobą na świecie. Bardzo to doceniam. Każdą jedną osobę, która poświęci choć moment na posłuchanie mnie i moich słów, które płyną prosto z serca.

Muzyka zawsze stanowiła integralną część mojego życia i od zawsze była też moim sposobem na komunikowanie się ze światem. Od zawsze czułam, że to jest moja droga – gdzieś w podświadomości wiedziałam, że tylko muzyka sprawi, że będę w pełni szczęśliwa i wolna. Dostałam się na medycynę, ale stwierdziłam, że postawię wszystko na jedna kartę – spakowałam się i wyjechałam w wieku 18 lat do Anglii (sama w wielkim mieście), żeby studiować muzykę. 

Twój pierwszy wstęp publiczny – gdzie i kiedy?

Moje pierwsze występy muzyczne jako Gabi miały miejsce już w podstawówce. Ale tak naprawdę, jak byłam mała, to śpiewałam wszędzie – w sklepie, w samochodzie, a nawet na plaży i pod prysznicem. Potem były różne festiwale piosenki i występy w gimnazjum.

A Twoja pierwsza piosenka, którą sama stworzyłaś – o czym była?

Powstała, kiedy byłam mała, gdy mama ugotowała moją ulubioną potrawę na obiad, czyli spaghetti. Była to piosenka, która opiewała przepyszny smak tego cieplutkiego, domowego, maminego obiadku.J Później zaczęłam pisać po prostu o sobie, o tym, co mnie spotyka, co czuję, i o tym, co zauważam dookoła. Inspiruje mnie wszystko, co mnie otacza: przyroda, ludzie, dźwięki, emocje. Lubię i pisać, i komponować, bo muzyka potęguje wydźwięk słów – nadaje im uczucie, kolor i klimat.

Czy bryska ma różowe włosy i patrzy na świat przez różowe okulary? Jaka jesteś tak prywatnie, Gabrysiu?

Prywatnie jestem zwykłą dziewczyną. Chodzę w dresach, mam problemy, wyskoczy mi czasem pryszcz i niekiedy nie mam siły umyć włosów. Lubię gotować i piec, grać na konsoli. Mam cudowną rodzinę – mamę, brata, tatę, babcie i ciocie, którzy mocno mnie wspierają. Mam też ukochanego chłopaka, który jest moim promyczkiem. Jako bryska (w różowej peruce) jestem jednak bardziej pewna siebie, pogodna i kolorowa.

Dlaczego różowa peruka? Czy inspiracją było anime?

W gimnazjum mocno interesowałam się anime, więc po części jest to delikatne nawiązanie. Ale różowa peruka to też mój sposób ukrycia się przed światem. Dzięki temu na co dzień jestem niewidzialna w tłumie, zwykła – daje mi to poczucie bezpieczeństwa. Jestem po prostu sobą. W peruce zyskuję też specjalne moce – komunikacji społecznej.J 

No właśnie… Twoje piosenki są bardzo osobiste. Podkreślasz to, że jesteś introwertyczką. Wydawałoby się, że występowanie na scenie to coś zupełnie nie w Twoim stylu, a jednak wybrałaś tę ścieżkę.

Moja kariera jest dla mnie zarówno błogosławieństwem, jak i małą zmorą. Nie chcę, żeby to źle zabrzmiało, jakbym jej nie doceniała – bo ogromnie doceniam to, że mogę tworzyć muzykę i jest to moja praca. Muzyka pomaga mi poznawać świat i się otwierać, wyrażać emocje i uczucia, dla których nie umiem znaleźć słów.

Mówisz, że w szkole byłaś ofiarą hejtu i przemocy, brakowało Ci pewności siebie. To spotyka wielu nastolatków. Ty pokazałaś, że nic i nikt nie przeszkodzi Ci w spełnianiu marzeń. Czy mogłabyś podpowiedzieć naszym czytelnikom, jak radzić sobie z hejtem?

Nadal miewam wątpliwości, czy to właściwa droga i czy jestem wystarczająco dobra – tym bardziej, że często czytam o sobie niezbyt przyjemne i smutne rzeczy. Hejt jest zjawiskiem społecznym, które jest dla mnie niezrozumiałe. Mam wrażenie, że jest po prostu sposobem niektórych ludzi na poradzenie sobie z własnymi niepowodzeniami i że często hejterzy to osoby bardzo smutne i nieszczęśliwe. Ja nigdy nie byłam odpowiednia. Albo byłam zbyt duża, albo zbyt mała, miałam krzywe zęby i nie byłam zbyt aktywna społecznie. Ale z czasem coraz bardziej akceptowałam siebie taką, jaką jestem. Nie jestem idealna i nigdy nie będę, bo ideały nie istnieją. Często ludzie, których podziwiamy, sami nie są ze sobą szczęśliwi. Ale myślę, że naprawdę warto siebie kochać, bo jesteśmy piękni.

Dalszy ciąg wywiadu z bryską znajdziecie w „Victorze” nr 8. 

fot. materiały promocyjne

2 odpowiedzi

  1. Pingback: calming music